- powiem, z NSZZ SOLIDARNOŚĆ.
skąd ekspres wieczorny Kaczyńskiego miał pieniądze? z Totalizatora.
nie tylko. Zrzutka na "Wyborczą"
W rocznicowym numerze "Wyborczej" z 8 maja br. jest jednak i utyskiwanie na sytuację sprzed 20 lat. Bo jak pisze Paweł Smoleński: "obiecano nam wszystko. Lecz - jak to z czerwonym bywało - zrazu wychodziło jak zawsze". Jednakże tak naprawdę trudno zrozumieć, o co chodzi dziennikarzowi "Wyborczej". Gdyż pomimo pewnych braków luksusu w stosunku do dzisiejszych warunków lokalowych i zaplecza technicznego spółki Agora wydającej "Gazetę" tak naprawdę rozpoczęli oni wydawanie ogólnopolskiego dziennika, nie wykładając na ten cel własnych pieniędzy. Przyznaje się do tego sam Adam Michnik, mówiąc: "Nasz rozruch nastąpił na kredyt. Ustalenia Okrągłego Stołu pozwoliły na to, że drukarnia zaczęła drukować nas na kredyt. Lokal (...) przydzielił nam prezydent miasta, komputery zabraliśmy ze sobą z 'Tygodnika Mazowsze'" (za: W. Darski, Agora imperium atakuje, Magazyn Tygodnika Solidarność, nr 2 (07, 1998), s. 19). Przypomnijmy, iż mimo że, jak dzisiaj narzeka Smoleński, było to tylko "kilka pecetów", które "służyły jako maszyny do pisania", to pochodziły one z podziemnego "Tygodnika Mazowsze", który funkcjonował dzięki wsparciu finansowemu zarówno z Polski, jak i z zagranicy. "Wyborcza" korzystała wówczas także z ulgowych cen reglamentowanego papieru, a żale Smoleńskiego, że był on żółtawy i dzisiaj nikt takiej jakości papieru nie produkuje, wydają się co najmniej specyficznym przejawem sentymentalizmu. Na rozwój gazety wzięto niskooprocentowane kredyty dzięki poręczeniu NSZZ "Solidarność". W latach 1989-1991 z X Oddziału PKO BP w Warszawie pozyskano 1 259 600 nowych zł kredytu (zob. W. Darski, Agora imperium atakuje, Magazyn Tygodnika Solidarność, nr 2 (07, 1998), s. 19).
Niemałe pieniądze dla "Wyborczej" jako symbolu "Solidarności" spływały również z zagranicy. Stowarzyszenie Solidarności Francusko-Polskiej ofiarowało "Wyborczej" 2427 tys. franków, co stanowiło wówczas równowartość 428 tys. dolarów. Pieniądze poszły na sfinansowanie przekazania przez "Le Monde" wycofanych z obiegu drukarskich maszyn rotacyjnych i wsparcie rozruchu "Wyborczej". Wprawdzie maszyn drukarskich nigdy nie uruchomiono, bo jak zauważa na łamach jubileuszowego dodatku Vadim Makarenko, "zdecydowaliśmy, że chcemy mieć inny format". Lecz pod zastaw leżących w skrzyniach elementów drukarskich Agora mogła wziąć kredyty na rozwój bazy technicznej. Nadto amerykańska organizacja National Endowment for Democracy przekazała "Wyborczej" 55 tys. dolarów na pokrycie podstawowych wydatków technicznych, a 20 tys. funtów trafiło z Wielkiej Brytanii na modernizację systemu komputerowego (zob. W. Darski, Agora imperium atakuje, Magazyn Tygodnika Solidarność, nr 2 (07, 1998), s. 19-20; zob. też R. Kasprów, L. Zalewska, Z nędzy do pieniędzy, Rzeczpospolita, 8-9.05.1999, s. 3). Pożyczki w 1990 r. udzieliło "Wyborczej" także dwoje Amerykanów: Rea Hederman, wydawca "New York Review of Books", i Robert Silvers, redaktor naczelny tego pisma (zob. P. Pytlakowski, Milionerzy z Wyborczej, Polityka, nr 29, 15.07.2000, s. 23). Do sukcesu "Wyborczej" przyczyniło się również przejęcie infrastruktury stworzonej dla "Trybuny Ludu" w postaci systemu teletransmisji umożliwiającej jednoczesne drukowanie "Wyborczej" w Warszawie, Bydgoszczy, Krakowie, Łodzi i Wrocławiu, a także systemu kolportażu Ruchu. Mając świadomość swojej wyjątkowej pozycji na rynku, odpowiednio wysoko ustalono także cenę. Jak pisze Paweł Smoleński, "Wyborcza" "kosztowała 50 ówczesnych złotych; o niebo więcej niż inne dzienniki. Ale to nas kupowano". I jak tu się nie zastanawiać, jak to było możliwe, że "dawni opozycjoniści w wyciągniętych swetrach zamienili się w kapitalistów. W nowej roli czuli się nieźle. Przed siedzibą redakcji 'Gazety' pojawiły się terenowe samochody". A i sama siedziba redakcji jest, mówiąc oględnie, niczego sobie.
Pomyśleć, że kapitał zakładowy Agory wynosił 20 lat temu równowartość 15 nowych złotych. Jeśli brać pod uwagę normalne warunki rynkowe, to zdecydowanie rację ma Paweł Smoleński, tytułując swój tekst o początkach "Wyborczej": "To nie powinno się udać". O tym, iż takich możliwości założenia gazety jak Michnik nie miał po 1989 r. nikt inny, przypomniał ostatnio nawet Ryszard Bugaj w programie Bronisława Wildsteina, podkreślając, że "Wyborcza", mimo że zaczynała jako gazeta całej opozycji, "została uczyniona narzędziem jednej opcji politycznej, jednego środowiska politycznego (...) stała się coraz bardziej elementem urabiania opinii, by nie powiedzieć propagandy. (...) To była taka opcja liberalno-lewicowa. To znaczy bardzo liberalna w sprawach gospodarczych i społecznych i taka lewicująca w sprawach obyczajowych, w stosunku do państwa, w stosunku do wymiaru sprawiedliwości".
http://www.parafiamateusza.com/czytelnia/art221.php dalej w tym artykule przeczytasz jak postępował. Aha i jeszcze jakieś źródło mi podaj to tego totalizatora.